Właściwie to nie całkiem pierwsze, jako że wstępne testy obserwacyjne zdążyłem wykonać zaraz po sprowadzeniu tego refraktora do Polski. Ale pierwsze przeprowadzone w stosunkowo metodyczny sposób. Oceniałem jakość obrazu podczas obserwacji wizualnych oraz wykonałem pierwsze zdjęcia. Byłem też ciekaw czy przeczyszczenie i przesmarowanie będzie miało zauważalny wpływ na pracę montażu.
Jak zatem wypadło to patentowane japońskie cacko 60/700 mm w starciu ze strumieniem fotonów pochodzenia kosmicznego? Refraktory spod znaku „Astro Optical Ind. Co., Ltd.” słyną z optyki najwyższej jakości, konkurencyjnej, a według wielu nawet lepszej niż optyka renomowanych Unitronów/Polarexów. Czekałem z niecierpliwością na możliwość potwierdzenia tej opinii zwłaszcza, że o ile cały teleskop był mocno sfatygowany, to optyka utrzymana była w nienagannym stanie.
Porównanie z tanią Tową
Mam tylko jeden refraktor o podobnych parametrach, który posłużył mi za punkt odniesienia. Jest to pochodząca z końca lat 70-tych Towa 60/700 mm – popularny w owym czasie model, spotykany w szerokiej dystrybucji w sieciach handlowych pod rozmaitymi markami własnymi. Mimo niespecjalnie szlachetnego rodowodu, refraktor ten okazał się z jednym z najlepszych optycznie „klasyków” w mojej kolekcji, dając obrazy wyjątkowo precyzyjne, kontrastowe, nasycone pod względem koloru, z aberracją chromatyczną na całkowicie pomijalnym poziomie.
Pierwsze porównanie dotyczyło Jowisza, który znajdował się akurat w komfortowych jak na zeszły rok warunkach obserwacyjnych, czyli dość wysoko nad horyzontem. Planeta prezentowała się pięknie, zarysowana precyzyjnie i czysto, z wyraźnie widocznymi pociemnieniami biegunowymi podkreślającymi jej przestrzenność. Żywy, naturalny obraz, nie mający nic wspólnego z wypranymi z koloru i kontrastu „plackami” jakie potrafią pokazać niektóre instrumenty. Pod tym względem nie było zaskoczenia – widok był rewelacyjny i nie pozostawiał cienia niedosytu.
Pewnym zaskoczeniem było natomiast porównanie z Tową. Okazało się, że daje ona równie dobre obrazy. Spodziewałem się nie tyle lepszych efektów po RAO ile tego, że Towa będzie jednak ustępować bardziej renomowanej marce. A tu nic – nie chciała ustąpić ani na krok, w żadnej z konkurencji! Test stał się zatem raczej potwierdzeniem wyjątkowo wysokiej jakości egzemplarza Towa.
R-63 potwierdził tymczasem swą jakość podczas wykonanych innej nocy obserwacji Księżyca. Spodziewałem się bardzo dobrych efektów, jednak z pewnym zdziwieniem stwierdziłem, że ten teleskop, mimo stosunkowo krótkiej ogniskowej, nie manifestuje skutków zwiększonej światłosiły wraz ze wzrostem powiększenia. Refraktor zachowywał się jak rasowe F:15 wysokiej klasy, utrzymując nie tylko precyzję obrazu, ale także zaskakująco wysoką jasność i kontrast.
Test fotograficzny: Jowisz
Najczulszym i obiektywnym testem na precyzję obrazu jest jednak fotografia. Dzięki stackowaniu można w pewnym stopniu zminimalizować mankamenty seeingu, „wyciskając” z apertury tyle ile dały fabryka i fizyka. Na pierwszy (i na razie jedyny) fotograficzny ogień poszedł Jowisz wraz z czterema towarzyszami. Zdjęcia wykonałem kamerą ZWO ASI 178 MC, zostały następnie zestackowane (AutoStakkert!) i poddane końcowej obróbce w Photoshopie.
Efekt uważam za znakomity. Zdjęcie ustępuje nieco fotografii Jowisza wykonanej przeze mnie 60 mm refraktorem Carton T-620, ale wynika to moim zdaniem wyłącznie z różnicy ogniskowej (700 oraz 910 mm). Pod względem precyzji, kontrastu, a nawet koloru, oba obrazy są porównywalne.
Montaż
Przyznam, że tutaj liczyłem na więcej, a właściwie na poprawę jaką miała dać praca włożona w czyszczenie i przesmarowanie montażu paralaktycznego. Przypomnijmy że jego opatentowana konstrukcja pozwala na wyeliminowanie sprzęgieł i mikroruchów. Teleskop utrzymuje pozycję ot tak po prostu – obraca się go i pozostaje stabilny w dowolnym położeniu. Teoretycznie każdy dobrze wyważony montaż paralaktyczny powinien pozwalać na uzyskanie tego efektu – ale spróbujcie go uzyskać! Wystarczy minimalne niedoważenie wywołane choćby zmianą okularu, a katastrofa gotowa! Tutaj nic takiego się nie dzieje. Teleskop poddaje się bez oporów, pozwala się łatwo i precyzyjnie wycelować, a następnie zachowuje pozycję.
Oczywiście w takim wypadku krytyczne jest płynne, łatwe poddawanie się prowadzeniu ręką. Pod tym względem montaż spisywał się bardzo dobrze, jednak przy bardzo delikatnych, minimalnych ruchach – takich jakie wykonujemy chcą ustawić obiekt precyzyjnie w centrum pola widzenia – dało się wyczuć minimalny opór. A to skutkuje oczywiście „przeskakiwaniem” ponad celem. Efekt nie utrudniał specjalnie celowania, które wymagało w najgorszym razie minimalnej korekty. Liczyłem jednak, że wymiana stężałego, starego smaru pomoże. Mam wrażenie, że nie pomogła – mechanizm działa świetnie, ale przy minimalnych ruchach daje minimalny opór. Być może to kwestia rodzaju smaru?
Ocena
Cudowny, mały Jowisz jaki pojawił się na zdjęciu po zestackowaniu materiału obserwacyjnego stanowi chyba najlepsze podsumowanie tego niepozornego teleskopu: RAO R-63 potrafi znacznie więcej niż wynikałoby z jego rozmiarów. Potrafi zaskoczyć jak wschodni mistrzowie sztuk walki, ukrywający wielką moc w skromnym ciele. Jest też bardziej uniwersalny niż typowy „klasyk” 60/700 mm – nadaje się do obserwacji szerszych pól z niewielkim powiększeniem, ale potrafi też pokazać to samo, co jego więksi bracia o ogniskowej 900 czy 910 mm.
Zobacz także:
- Royal Astro R-63: Finał renowacji – statyw i montaż
- Royal Astro R-63: Lakierowanie tubusu teleskopu
- Royal Astro R-63: Renowacja wyciągu okularowego
- Royal Astro R-63: japoński leń patentowany
- Catron T-620 60/910 mm: testy fotograficzne