Miłosników klasycznego piękna nie trzeba przekonywać, jak mocne piętno odcisnęła firma Nihon Seiko Kenkyusho na rynku optyki użytkowej dedykowanej amatorskiej astronomii. Chodzi nie tylko o produkty – znakomite refraktory i akcesoria. Producent ten zaznaczył swoją obecność również bardzo nowoczesnym i konsekwentnym podejściem do marketingu, które poczynając od lat 50-tych XX w. pozwoliło utrzymać mocną rynkową pozycję przez kilka kolejnych dekad, mimo zaledwie kosmetycznych zmian w ofercie.

Jądrem marketingowego konceptu było powołanie marek własnych Unitron i Polarex, pod którymi sprzęt Nihon Seiko oferowany był w różnych częściach świata. Hasła „Unitron” i „Polarex” szybko stały się synonimami i gwarantami jakości – również dzięki konsekwentnie prowadzonym działaniom reklamowym, obejmującym obecność nawet w wysokonakładowej prasie popularnej.

Zdarzało się jednak, że – podobnie jak w wypadku pozostałych japońskich producentów – Nihon Seiko dostarczał dużym sieciom handlowym partie teleskopów sygnowanych obcymi markami. Dotyczy to zwłaszcza najpopularniejszych modeli, nadających się do tego typu dystrybucji – szczególnie 60-milimetrowego modelu 114. Do najbardziej znanych przykładów należą refraktory sygnowane marką Weltblick, lakierowane na charakterystyczny, błękitny kolor.

Rzadziej spotkać można egzemplarze opatrzone logo Meridian, Mercurius czy Beli (czy może Belis? Jak myślicie…?). Trafił do mnie właśnie rodzynek wypuszczony w świat pod tą ostatnią marką. Jest to typowy egzemplarz Polarexa 114, pozbawiony jednak standardowego brandingu. Poza foliową torbą na tubus nie znajdziemy nigdzie śladów po marce Unitron czy Polarex. Znikła ona z pierścienia dociskowego na oprawie celi obiektywu, nie znajdziemy jej na tulei wyciągu okularowego, a nawet na samych okularach, na których pozostawiono jedynie oznaczenia rodzajowe wykonane złotą farbą.

Producent postanowił ujawnić się natomiast na plastikowej zaślepce obiektywu, gdzie umieszczono czerwone logo firmowe SEIKO SCOPE. Znak ten (w wariancie SEIKO TOKYO) odnajdujemy już w najwcześniejszych katalogach producenta z lat 50-tych. Logo w wersji SEIKO SCOPE pojawiło się z kolei w katalogu z 1964 r., choć być może stosowane było już wcześniej.

Poza oznakowaniem i brandingiem, egzemplarz nie różni się w zauważalny sposób od wersji standardowej. W komplecie który do mnie dotarł nie było montażu i statywu, choć drewniana skrzynia w której był przechowywany mieści również te elementy (na zdjęciach refraktor umieszczony jest na statywie i montażu od standardowego egzemplarza Polarex 114). Jeśli chodzi o akcesoria, egzemplarz wyposażony był w 4 okulary producenta:

  • R 25 mm (Ramsden)
  • K 18 mm (Kellner)
  • K 12,5 mm (Kellner)
  • SYM.ACH 9 mm (odpowiednik Plossla)

a także kątówkę pryzmatyczną, filtr słoneczny zakładany na okular od strony soczewki ocznej oraz pryzmatyczny moduł odwracający obraz.

Zestaw akcesoriów zawiera dwa zagadkowe obiekty, zawdzięczające najprawdopodobniej swój kształt oddolnej inicjatywie konstruktorskiej któregoś z poprzednich właścicieli teleskopu.

Pierwszym jest „szczątkowa” soczewka Barlowa, na którą składa się jedynie właściwa soczewka, jej metalowa oprawka oraz fibrowa podkładka. Funkcję tego obiektu wyjaśnia gwint znajdujący się na zewnętrznej krawędzi tulei kątówki. Normalnie nie powinno go tam być, a skoro jest, to musiał do czegoś służyć. Do czego?

Otóż właśnie do nakręcenia na tuleję oprawki z soczewką Barlowa. W ten sposób uzyskujemy kątówkę wyposażoną w namiastkę typowej dla tamtego okresu konstrukcji opartej o niezbyt poręczne tuleje, których długość przekraczała zwykle 15 cm. Tutaj mamy zaledwie 3,5-centymetrową, kompaktową konstrukcję, zintegrowaną z kątówką.

Model 114 najprawdopodobniej nie był wyposażany w soczewkę Barlowa, a ujęcie w zestawie akcesoriów tak nietypowego elementu wydaje się zupełnie nieprawdopodobne. Soczewka wypada z oprawki, widać że ktoś próbował ją tam nieskutecznie wklejać, a fibrowa podkładka chroni szklaną powierzchnię przed kontaktem z metalową krawędzią tulei – ale nie unieruchamia soczewki. Potrzebny byłby tutaj gwintowany, metalowy pierścień dociskowy, którego nie ma. I choć tego typu „mini-Barlowy” były oferowane przez niektórych producentów, wszystko zdaje się wskazywać, że tym razem jest to po prostu element zaadaptowany prowizorycznie przez użytkownika.

A jak działa ten wynalazek? Normalnie – działa! Aby skorzystać z tej soczewki, wyciąg okularowy powinien być ustawiony mniej więcej w takiej pozycji jak przy obserwacjach bez kątówki. Obraz jest prawidłowy. Kłopotliwą wymianę soczewki (wypadającej z oprawy) można usprawnić wymieniając całą tuleję – potrzeba jest oczywiście druga tuleja okularowa do kątówki.

***

Unitron/Polarex 114 o ogniskowej 900 mm był chyba najpopularniejszym refraktorem Nihon Seiko, oferowanym na montażu azymutalnym bardzo dobrej jakości. Teleskop był jednak drogi – w latach 50-tych kosztował ok. połowę średniej miesięcznej pensji w USA. Jeszcze lepszym (i droższym) wariantem była wersja 128 różniąca się montażem. Tym razem był to bardzo udany montaż paralaktyczny, który można było uzupełnić o napęd elektryczny. Statyw natomiast, choć z wyglądu efektowny, stanowił pewne kuriozum techniczne. Nie pozwalał się ustabilizować mimo obecności pająka ograniczającego ruch drewnianych nóg. I takim pozostał przez całą karierę tego modelu, trwającą do początku lat 90-tych. W jej trakcie wymieniono jedynie koszmarne kolce z blachy ocynkowanej na miękkie nóżki, które prawdopodobnie już w latach 70-tych przestały kaleczyć parkiety w domach miłośników tej marki.

Zobacz także:

Loading

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *