Mówią, że groźby trzeba spełniać jeśli chce się być traktowanym poważnie – zwłaszcza te wygłaszane publicznie. Wiedzą to łotry wszelkiej maści – szefowie mafii i rządów, no a przede wszystkim szefowie wszystkich szefów. Nie chciałbym być posądzony o megalomanię. Szef ze mnie żaden – nawet szefowanie samemu sobie idzie mi tak sobie… Ale i ja wziąłem sobie do serca tę zasadę, mając w pamięci moje zapowiedzi ujawnienia Masakry Księżyca dokonanej niepozornym, 8-calowym seryjnym chińskim Newtonem Celestron C8-N.

Groźby padły podczas dyskusji o wyborze nowego instrumentu do wizualnych obserwacji planetarnych, prowadzonej niedawno na forum Astromaniak. Gorący spór między miłośnikami soczewek i luster zaowocował stworzeniem rankingu, w którym teleskop Newtona wylądował na szarym końcu, jako najgorszy możliwy wybór wizualno-planetarny. Czy zebranie tutaj zdjęć wykonanych w bardzo dobrych warunkach atmosferycznych i prezentujących możliwości tego typu instrumentu ma być moim głosem w tej dyskusji?

Cóż – powiedziałbym, że nie tyle „w dyskusji” ile o samej dyskusji. Spory tego typu mają ten poważny mankament, że obracają się wyłącznie wokół subiektywnych doświadczeń obserwatorów. Stawianych tam tez i ocen nie sposób wypreparować z mieszanki przypadkowych czynników, takich jak warunki obserwacyjne, jakość okularów, wzorku, a nawet doświadczenie obserwacyjne. Czy fotografia może pomóc je rozstrzygnąć?

Zapraszam do obejrzenia zdjęć, ale także do lektury i namysłu…

Mare Imbrium. 17 października 2022 r. 8” Celestron C8-N + ZWO ASI 178MC

Matryca kontra okular

Z pozoru fotografia ma niewiele wspólnego z tym, co instrumenty astronomiczne są zdolne pokazać podczas obserwacji wizualnych, a traktowanie jej jako punktu odniesienia przy ocenie tych osiągów trąci demagogią. Zebranie setek albo tysięcy zdjęć i ich komputerowa obróbka pozwalają pokonać w pewnym stopniu ograniczenia wynikające z obecności ziemskiej atmosfery. Krótkie czasy ekspozycji i prawidła statystyki pomagają zmniejszyć wpływ seeingu i wykorzystać mikro-momenty świetnej widoczności, które bywają niedostępne dla oka.

Jednak fotografia ma jeden wielki walor: jest obiektywna. Jej jakość zależy wyłącznie od jakości optyki i warunków, a jeśli wyeliminować wpływ tego drugiego czynnika, ograniczając się do obserwacji w bardzo dobrych warunkach, daje stosunkowo wiarygodny obraz tego, co znajduje się w optycznym zasięgu instrumentu.

Tego co widać na zdjęciu możemy nie zobaczyć przez okular. Ale tego, czego na zdjęciu zrobionym w dobrych warunkach nie widać, podczas obserwacji wizualnych nie zobaczymy napewno!

Południowe wyżyny w rejonie kraterów Schiller, Tycho i Clavius. 17 października 2022 r. 8” Celestron C8-N + ZWO ASI 178MC

C8-N: Masakrator Saturna powraca

Wróćmy jednak do Celestrona C8-N – instrumentu budzącego swego czasu raczej mieszane uczucia i bardzo różnie ocenianego w zastosowaniach księżycowo-planetarnych. C8-N to klasyczny teleskop Newtona o średnicy 200 mm i ogniskowej 1000 m (f/5), należący do popularnej w początkach naszego wieku „czarnej” serii Celestrona produkowanej już w Chinach. Trudno powiedzieć o nim coś więcej – bo nie ma w nim niczego szczególnego. To najzwyklejszy „njutek” adresowany do stosunkowo szerokiej astro-klienteli, o czym świadczy chociażby niewyszukany najdelikatniej mówiąc, zębatkowy wyciąg okularowy, sprzedawany obecnie pod nazwą „Sky-Watcher Rack & Pinion Focuser”…

Określenie „Masakrator Saturna” zostało wobec niego użyte wiele lat temu przez Marka Wąsalskiego z serwisu Astronoce.pl, który tak scharakteryzował ten teleskop:

Jakiś czas temu podczas obserwacji planetarnych, a mówiąc konkretnie – Saturna, C8N zyskał miano ”Masakrator”! Jak myślicie dlaczego? Czy chodzi o jego gabaryty? Ależ skąd! Ten przydomek przylgnął do niego ze względu na obrazy jakie pokazał mi tej nocy. Cóż to był za Saturn! Liczba detali i ostrość była naprawdę niezwykła. Tej nocy nie zapomnę nigdy. Doszedłem do powiększeń 500x! Podobnie było z opozycją Marsa (październik/listopad 2005). Obrazy tej planety w warunkach dobrej widoczności również przyprawiały mnie o zawrót głowy.

Przyznam, że do relacji tej podchodziłem z rezerwą. Leciwy już teleskop kupiłem licząc się z koniecznością sprzedaży mojego „konia roboczego” jakim był 8” Meade LX200 ACF. Zakup C8-N traktowałem jako tymczasowy zabieg, który pozwoli mi znaleźć zajęcie w trakcie poszukiwania większego następcy LX200. Nie liczyłem na wiele – zwłaszcza, że zdarzały się relacje, w których używano określenia „masakrator” w zdecydowanie pejoratywnym znaczeniu, skarżąc się na słabą jakość obrazu planet.

Krater Kopernik i Zatoka Centralna (Sinus Medii). 17 października 2022 r. 8” Celestron C8-N + ZWO ASI 178MC
Sinus Iridum. Zastanawialiście się kiedyś skąd wzięła się nazwa Zatoki Tęcz? To zdjęcie wiele wyjaśnia… 17 października 2022 r. 8” Celestron C8-N + ZWO ASI 178MC

Już pierwsze próby fotograficzne pokazały jak bardzo się myliłem, a każda noc z dobrym seeingiem potwierdzała, że pod względem zdolności do wyławiania drobnych detali, teleskop ten nie ustępuje znacznie wyżej notowanym konstrukcjom SCT. Noc 17 października pozwoliła na uzyskanie zdjęć o rozdzielczości, która przewyższyła wszystko, co udawało mi się dotąd uzyskać nie tylko teleskopem SCT o tej samej średnicy, ale nawet większym Celestronem C9,25.

Masakrowanie trypletów

Zebrałem tu najlepsze ujęcia z tej nocy – oceńcie je sami. Pojęcie „masakry” jest być może trochę na wyrost – są to po prostu bardzo dobre pod względem rozdzielczości zdjęcia. Ich porównanie z tym, co pozwalają uzyskać znacznie wyżej cenione, kosztowne konstrukcje typu apo, mak czy SCT daje jednak do myślenia na tyle, że ten prowokacyjny tytuł wydał mi się na miejscu. Zwłaszcza gdy uświadomimy sobie, że – powtórzmy – to co widać na obrazkach znajduje się naprawdę w zasięgu optyki tego teleskopu. Zarówno prosty „njutek” jak i wyrafinowany apochromat, na końcu odwołują się podczas obserwacji przez okular do tego właśnie, widocznego obiektywnie na zdjęciach rezerwuaru detali. Nie wyczarowują ich w jakichś tajemniczych procesach, ale pozwalają wyłowić je z „magazynu”, którego zawartość podejrzeć możemy dzięki stackowaniu i komputerowej obróbce zdjęć. Tak rozumiem wartość zdjęć w dyskusji o jakości sprzętu – pokazują co jest potencjalnie do dyspozycji, a czego w magazynie po prostu nie ma.

Jest jasne, że szczegóły konstrukcyjne i charakterystyka optyczna teleskopu mogą ułatwiać lub utrudniać sięganie do tych zasobów. Na przykład dobre wyczernienie czy obecność bafli poprawiające kontrast, ułatwiają wizualną obserwację delikatnych detali, tymczasem dla kamery i komputera mogą mieć znaczenie drugorzędne. Z drugiej strony jest jednak równie oczywiste, że to, czego w tym składziku nie ma – detali których na dobrych zdjęciach wykonanych danym teleskopem nie znajdziemy, nie zobaczymy nawet dzięki idealnemu wyczernieniu tubusa.

Jaki są zatem moje wnioski w kontekście sprzętowych sporów?

Jeśli wykonamy w tych samych warunkach zdjęcia Księżyca 80-milimetrowym fluorytem i 200-milimetrowym teleskopem Newtona, ten drugi pokaże znacznie więcej – chyba że warunki będą fatalne. To, czy podobny efekt będzie do zaobserwowania wizualnie, zależy od wielu czynników – przede wszystkim seeingu, ale także konstrukcji instrumentu, która może ułatwiać lub utrudniać wyławianie leżących w zasięgu apertury detali.

To właśnie dlatego wysoka jakość optyczna plus gorsze warunki dają fory „wypasionemu apo” i pozwalają na uzyskanie lepszego obrazu znacznie mniejszym instrumentem, mniej wrażliwym na seeing. Z drugiej strony całkiem zrozumiałe jest to, co z góry chcą kwestionować miłośnicy high-endowych refraktorów – że zwykły, duży teleskop Newtona, może przy odpowiednim seeingu całkiem nieźle zmasakrować tryplet apo z najwyższej półki…

Pomyślmy jaka jest szansa, że podczas sprzętowych pojedynków organizowanych czasem przy okazji spotkań i zlotów, warunki obserwacyjne pozwolą rozwinąć skrzydła każdemu z biorących w nich udział instrumentów…? W im większym stopniu teleskop zawdzięcza swe przewagi aperturze, tym lepsze warunki są potrzebne aby przewagi te w trakcie obserwacji wizualnych ujawnił. W skrajnych wypadkach mówimy o warunkach, które w Polsce zdarzają się może kilka razy do roku… A wnioski – niech każdy wyciągnie sam!

A co z masakrowaniem Saturna?

Saturn. Od lewej widoczne księżyce: Tytan, Rea, Dione oraz Tetyda. 23 lipca 2022 r. 8” Celestron C8-N + ZWO ASI 178MC

Ano właśnie – skoro teleskop tak szumnie nazwany został Masakratorem Saturna, to czy jego walory potwierdzają się podczas obserwacji tej planety? W wypadku teleskopu Newtona obowiązują te same zasady, co podczas obserwacji teleskopami SCT. Wymagana jest dobra kolimacja i dobre warunki. Ten pierwszy wymóg bywa w wypadku „Newtonów” chyba demonizowany – ja wykonuję kolimację za pomocą zwykłego kolimatora laserowego, jest to dosłownie kilka ruchów śrubokrętem. Drugi jednak jest nie do obejścia. W tym roku nie mógł być w wypadku Saturna spełniony, ze względu na niską wysokość planety nad horyzontem.

Poświęciłem jej jednak jeden z wieczorów i nie żałuję. Jak sądzicie? Uważam, że Celuś zmasakrował ją całkiem nieźle.

Zobacz także:

Loading

4 odpowiedzi na “Masakra Księżyca Masakratorem Saturna”

  1. A co polecisz dla początkującego, szukającego urzywanego sprzętu do obserwacji księżyca i planet. W kwocie ok 1000-1200zl.
    Taki sprzęt na działkę 30km od miasta żeby okazyjnie sobie coś poobserwować.
    Jak byś podał z 3 pozycję to bym sobie na olx lub allegro wyszukał.

    1. Pytanie czy mówimy o obserwacjach wizualnych, czy zdjęciach. Do obserwacji wizualnych zdecydowanie refraktor, 90 mm w górę, na montażu paralaktycznym, co ułatwia obserwacje przy dużych powiększeniach. Im dłuższa ogniskowa tym lepiej – nie mówimy o pękatych tubach f:5, ale o światłosiłach f:7 i mniejszych. Klasyczne refraktory planetarne miały f:15 i to daje aberrację chromatyczną na minimalnym poziomie. Refraktor jest prosty w obsłudze, nie wymaga kolimacji, będzie odporniejszy na słabe warunki i seeing niż większy Newton.

      Ze zdjęciami planetarnymi byłoby się w tym budżecie trudniej zmieścić, bo tutaj musisz mieć przede wszystkim montaż przynajmniej eq-3 z napędem w przynajmniej 1 osi, no i średnica zaczyna mieć krytyczny wpływ na efekty, więc do zdjęć 12-13 cm średnicy to moim zdaniem minimum, a to oznacza przy takich ograniczeniach budżetowych najpewniej teleskop Newtona.

      Mówimy o instrtumentach markowych, a nie wynalazkach typu „Zoomion”, „Seben” czy „Opticon”, albo też instrumentach entry-level marek znanych, ale robiących także tanie i kiepskie teleskopy dla bardzo poczatkujących – takie jak Newtony Celestron Power Seeker itp.

      No i na koniec uwzględnij w wydatkach to co z drugiej strony rury. Okulary też kosztują, a współdecydują o jakości obrazu. Dedykowana kamera planetarna – nawet używana – to wydatek w okolicach 1000 zł, chyba że zaczniesz od tanich chińskich alternatyw typu Datyson czy Svbony. Ja tak zaczynałem 🙂

    1. Dziękuję bardzo. Połowa sukcesu to seeing, połowa pozostałej połowy to sprzęt, a połowa pozostałej – oprogramowanie 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *