Królową obserwacji planetarnych była na początku 2020 roku Wenus świecąca nad zachodnim horyzontem. Tak jasny obiekt wzbudzał nawet pewne obawy i niezdrowe emocje wśród ludności cywilnej, nieobytej z astronomiczną wiedzą. W lokalnej prasie pojawiały się alarmujące doniesienia o zaobserwowaniu UFO przez zaniepokojonych mieszkańców…
Tymczasem fachowcy tacy jak my mogli podziwiać zmieniające się fazy zbliżającej się do Ziemi planety. 27 stycznia doszło do ciekawego spotkania – Wenus znalazła się na niebie w bezpośredniej bliskości Neptuna. Udało mi się sfotografować to zjawisko, pokazujące jak słabym i trudnym do obserwacji obiektem jest najdalsza planeta Układu Słonecznego.
Co zobaczymy na Neptunie? I dlaczego tak mało?
Neptun ma ponad czterokrotnie większy promień od Wenus. Jednak znajduje się w gigantycznej odległości od Ziemi w porównaniu z bliską nam Wenus. W momencie koniunkcji Neptun znajdował się prawie 4,6 mld km od nas. Dystans dzielący nas od Wenus wynosił wówczas zaledwie 167 mln km. Na to nakłada się olbrzymia odległość Neptuna od Słońca. Planeta obiega Słońce w średniej odległości ok. 4,5 mld km (rok trwa tam w związku z tym 165 lat ziemskich…). Ilość światła słonecznego, jakie dociera do jej powierzchni i może odbić się w drogę powrotną ku naszym instrumentom, jest znikoma. Zwłaszcza, że atmosfera Neptuna ma wyraźnie mniejszą zdolność do odbijania promieniowania w porównaniu z Wenus. Planeta ta dzierży palmę pierwszeństwa w Układzie Słonecznym pod względem wartości albedo (stosunek promieniowania padającego do odbitego) wynoszącej 0,67 dla Wenus i 0,44 dla Neptuna. Dla porównania: albedo Ziemi wynosi 0,39, a naszego księżyca – zaledwie 0,12.
W takich warunkach nie może dziwić, że tarczka Neptuna w większości amatorskich instrumentów pozostaje słabo widoczna, praktycznie punktowa. 27 stycznia osiągnęła rozmiar kątowy zaledwie 0,121 sekundy wobec ponad 15” Wenus. Jak widzicie obserwacje Neptuna to zabawa trochę z gatunku wyczynów sportowych i polegają głównie na ich „zaliczeniu” potwierdzającym kwalifikacje planetożercy. Cieszy, że na zdjęciu widoczny jest przynajmniej charakterystyczny, błękitny kolor planety. Ale – dobre i to!
Zobacz także: