Zapytajmy na początek co widać na Wenus, która królowała na zachodnim, wieczornym niebie przez pierwsze miesiące tego roku. Trzeba powiedzieć uczciwie: nazwa planety nie jest przypadkowa. Jej pojawienie się nad horyzontem powoduje przypływ adrenaliny nawet u wytrawnego, doświadczonego obserwatora. Trudno oprzeć się temu niezwykłemu zjawisku i trudno nie robić sobie wielkich nadziei związanych z obserwacją planety z użyciem dobrej jakości teleskopu – niezależnie od tego ile razy oglądało się już tę piękność. Co takiego niezwykłego jest w Wenus i co właściwie można na niej zaobserwować?
Jak wiemy Wenus otoczona jest bardzo gęstą atmosferą z dwutlenku węgla z niewielką domieszką azotu. Powierzchnia planety spowita jest dodatkowo grubą warstwą chmur złożonych głównie z dwutlenku siarki i kropelek kwasu siarkowego. Chmury te nie tylko blokują dostęp światła do powierzchni planety, do której dociera zaledwie 1 procent promieniowania widzialnego Słońca, ale praktycznie całkowicie przesłaniają powierzchnię, uniemożliwiając jej obserwację w paśmie widzialnym. Ich niezwykle jasna barwa i zdolność odbijania ponad połowy docierającego do nich światła (Wenus ma najwyższe w Układzie Słonecznym albedo wynoszące 0,69!) powoduje, że planeta świeci niezwykle silnym blaskiem. A może w tym świetle jesteśmy w stanie dojrzeć przynajmniej jakieś szczegóły warstwy chmur?
Kto z nas nie zna zdjęć Wenus wykonanych z sond kosmicznych, na których widać efektowne struktury chmur otaczających planetę! Wydaje się, że jest ona stosunkowo delikatna i nawet nieco ażurowa. Fotografie te wyglądają na realistyczne ponieważ często są kolorowe co sugeruje, że zostały wykonane w świetle widzialnym:
Prawda jest jednak taka, że są to wszystko zdjęcia uzyskane w ultrafiolecie lub kompilacje zdjęć z zakresu widzialnego i UV. W rzeczywistości gruba opona chmur okrążających planetę w czasie 4,5 (ziemskiego) dnia jest w świetle widzialnym niemal jednolita, nie ujawniając żadnej zdecydowanej struktury, którą można by próbować dostrzec z Ziemi. Warto zaznaczyć, że fotograficzne obserwacje układu chmur z wykorzystaniem filtrów UV można z powodzeniem prowadzić także z Ziemi – również typowo amatorskim sprzętem.
Wiem, że mimo wszystko wielu obserwatorów nie daje za wygraną, wierząc w możliwość wizualnego zaobserwowania struktur chmur na Wenus, a nawet donosząc o zaobserwowaniu takich struktur.
Trudno mi te doniesienia oceniać – bardzo chciałbym, aby były prawdziwe. Z drugiej strony wiem jakie figle potrafi płatać wyobraźnia. Mogę jedynie mówić za siebie. Co do mnie – jedyny fenomen jaki zaobserwowałem należy właśnie do kategorii złudzeń. Cień na sierpie Wenus ma dziwną właściwość, układając się w okolicach biegunów w sposób, który powoduje wrażenie nienaturalnego załamywania się linii terminatora. Widać to wyraźnie w pełnym blasku, w okularze teleskopu, ale jeśli zmrużycie oczy, zobaczycie ten efekt choćby na poniższym zdjęciu wykonanym 4 maja:
Efekt ten można schematycznie przedstawić w ten sposób:
Skąd zatem te emocje i nadzieje miłośników obserwacji planetarnych? Nie od dziś wiadomo, że skuteczne uwodzenie nie może się obyć bez rozpalania wyobraźni poprzez umiejętne ukrywanie wdzięków. Być może w tym właśnie tkwi urok tej planety?
A co słychać na Wenus?
Cóż – nikt dotąd tego nie sprawdził. Można się spodziewać, że sposób rozchodzenia się dźwięku w tak gęstej atmosferze daje efekt pośredni między tym co znamy z własnego doświadczenia, a sposobem rozchodzenia się fal dźwiękowych w wodzie. Na Wenus słychać najpewniej odgłosy wyładowań atmosferycznych. Jednak pierwszą planetą na której pojawią się ziemskie mikrofony będzie Mars – a to dzięki wyposażonemu w mikrofony łazikowi Perseverance, zmierzającemu właśnie ku powierzchni Czerwonej Planety.
Zobacz także:
- Opozycja Marsa. Co widać na tarczy?
- Atmosfera Marsa – co widać z Ziemi? (1)
- Wenus i Neptun: koniunkcja 2020