Lakier młotkowy wśród miłośników astronomii kojarzony bywa z gorszej jakości, niespecjalnie markowym sprzętem chińskiej produkcji. Spotkałem się nawet z pogardliwym określeniem „montaż w stylu młotkowym” sugerującym, że po produkcie takim należy się spodziewać luzów i niestabilności – jednym słowem fatalnej jakości.
Coś w tym jest – co konkretnie powiemy za chwilę, natomiast na początku warto podkreślić, że lakier młotkowy to cecha także vintage’owego sprzętu starej daty – również tego z najwyższej półki! Stając przed koniecznością renowacji starego montażu, statywu czy akcesoriów teleskopu polakierowanych tego typu powłoką, niektórzy skłonni są skapitulować już na wstępie, sądząc mylnie, że „młotkowany” efekt powstaje w wyniku jakiegoś skomplikowanego procesu mechanicznego.
Pierwsza dobra wiadomość jest taka, że efekt ten powstaje samoczynnie po nałożeniu warstwy lakieru i nie wymaga żadnych dodatkowych zabiegów. Po prostu – nakładamy lakier i obserwujemy wykształcanie się dekoracyjnej faktury.
Co jednak zrobić, jeśli lakier tego typu ma nietypowy kolor? Dawniej barwienie na odcienie błękitu, a nawet zieleni (np. starsze, „oliwkowe” modele teleskopów Vixen) było powszechne, tymczasem lakiery młotkowe dostępne są w sprzedaży zazwyczaj w podstawowym, srebrno-szarym kolorze. I tutaj druga dobra wiadomość – samodzielne zabarwienie takiego lakieru jest bardzo proste, wymaga jedynie pigmentów w proszku.
Trzecia dobra wiadomość tłumaczy w pewien sposób zamiłowanie producentów sprzętu kiepskiej jakości do stosowania tego typu efektu. Lakier młotkowy świetnie maskuje wszelkie niedoskonałości powierzchni, co dla nas oznacza, że zabiegi reanimacyjne z jego wykorzystaniem są proste i przynoszą zazwyczaj błyskotliwe efekty.
Drewniany statyw fotograficzny z lat 70-tych
…służył mi dawno temu do mocowania lornetki. Już wówczas był wyraźnie sfatygowany, a lata spędzone w garażu doprowadziły do pojawienia się rdzy i znacznych ubytków warstwy lakierniczej wykonanej z jasnego, błękitno-turkusowego lakieru młotkowego.
Przyszedł w końcu czas aby się nim zająć! Po dokładnym wyczyszczeniu statywu zabrałem się za dobranie koloru. To najważniejsza część pracy, decydująca o końcowym efekcie. Oczywiście nie sypiemy pigmentów do puszki z lakierem. Należy zorganizować sobie paletę – choćby wieczko od puszki – i na niej mieszać kolor pędzlem dosypując minimalne porcje pigmentu do kropli lakieru. Kiedy uzyskamy pożądany efekt, stosunkowo łatwo będzie utrzymać go dodając na palecie kolejne porcje lakieru i użyte do mieszania pigmenty.
Ubytki uzupełniamy małym pędzelkiem obserwując efekt po wykształceniu się młotkowanej faktury – dopiero w tej fazie można w sposób wiarygodny ocenić czy kolor został dobrany właściwie. Jak już zostało powiedziane, lakier młotkowy „wybacza” wiele – nie trzeba specjalnej maestrii i doświadczenia aby mając dobrze dobrany kolor uzupełnić ubytki lakieru uzyskując bardzo dobry efekt. Pamiętajmy, że zastosowanie lakieru „prosto na rdzę” nie zwalnia z obowiązku przygotowania powierzchni poprzez usunięcie odspajających się i kruszących fragmentów starej warstwy lakierniczej.
Po uporaniu się z metalowymi elementami lakierowanymi przyszedł czas na drewno. Postanowiłem pozostawić na drewnianych nogach oryginalną warstwę lakieru bezbarwnego ograniczając się do zawoskowania ich powierzchni. Drewniana gałka rękojeści zaciskowej została odczyszczona ze starego lakieru, który zastąpiłem farbą kredową do mebli. Dodatek kredy pozwala na bardzo łatwe i dokładne opracowanie powierzchni, którą można wielokrotnie lakierować i szlifować, doprowadzając do pożądanej gładkości. Na koniec gałka zabezpieczona została warstwą werniksu, co nadało jej połysk, pogłębiło czerwony kolor i zabezpieczyło farbę.
Pozostało wyczyszczenie plastikowych pokręteł i przeszlifowanie ich, służące ukryciu trudnych do uzupełnienia ubytków. Jak można zobaczyć na zdjęciach punktowanie lakieru nie jest wykonane idealnie, nie troszczyłem się też o polerowanie krawędzi uzupełnionych ubytków. Z bliska i w dużym powiększeniu uzupełnienia te są widoczne. Jednak dzięki młotkowanej strukturze już z odległości kilkudziesięciu centymetrów efekt jest poprawny, a w normalnym, bieżącym „kontakcie wzrokowym” zupełnie niezauważalny.
Statyw nie wygląda oczywiście „jak nowy” bo uzyskanie takiego efektu wymagałoby przede wszystkim szlifowania i wymiany lakieru na drewnianych nogach. Ale przecież nie ma wyglądać jak nowy! To piękny świadek epoki – i w tej roli odzyskał moim zdaniem swój „vintage’owy” blask.
Podsumowanie: użyte materiały
- Drewno statywu: wosk Starwax Antiquaire w kolorze naturalnym – taki środek nadaje się nawet do nałożenia na zniszczoną warstwę lakieru bezbarwnego i pozwala zadowalająco scalić kolorystycznie ubytki lakieru, zabezpieczając drewno.
- Drewno gałki: farba kredowa Rust-Oleum do mebli nakładana i szlifowana kilka razy. Na koniec powierzchnię zabezpieczyłem błyszczącym werniksem damarowym. Dlaczego? Akurat miałem go „pod ręką”. Na użytą wstępnie farbę kredową można nałożyć dowolną inną warstwę zabezpieczającą – choćby z poliuretanowego lakieru bezbarwnego do parkietów albo z lakieru jachtowego.
- Elementy chromowane: doczyszczenie ze smarów za pomocą WD-40 i zwykłego oleju roślinnego, polerowanie i zabezpieczenie powierzchni środkiem Starwax Aluminium – inox, chrom.
- Elementy lakierowane: Lakier młotkowy Hammerite w kolorze srebrno szarym i pigmenty. Gdzie szukać pigmentów? Istnieją specjalistyczne sklepy z zaopatrzeniem dla plastyków i konserwatorów dzieł sztuki, gdzie dostępne są one cenach wahających się od kilku do nawet kilkudziesięciu złotych za 50 g, w zależności od rodzaju i koloru. O ile w konserwacji dzieł sztuki pigment musi być dostosowany do rodzaju (np. kwasowości) podłoża, o tyle w wypadku powierzchni metalowych każdy pigment powinien się nadawać (chociaż najbezpieczniej będzie zapytać o to sprzedawcę).
- Pozostałe elementy metalowe – doczyszczenie szczotką, ew. doczyszczenie ze smarów, usunięcie nalotów, patyny i odspajających się warstw chromowanych za pomocą drobnej waty stalowej o gradacji 000.