Po wszystkim co zostało powiedziane na temat tego wyjątkowego teleskopu i jego renowacji, czas na najważniejsze – obserwacje. Konieczność rozebrania obiektywu i perypetie towarzyszące czyszczeniu go ze szklanych okruchów zalegających w szczelinie powietrznej między soczewkami sprawiły, że na wyniki pierwszych testów czekałem z niepokojem. Pogoda na początku roku była wyjątkowo kapryśna, jednak wreszcie przyszło upragnione czyste niebo. W mroźny styczniowy wieczór refraktor znalazł się na zewnątrz, chłodząc się w oczekiwaniu na Pierwsze Światło…
Przyznam, że mimo długiego oczekiwania na okienko pogodowe, nie zmobilizowałem się aby przeprowadzić testy pozwalające na skolimowanie obiektywu. Skręciłem go „na oko” i w takim stanie oczekiwał na swój podkrakowski debiut.
Mars
Na pierwszy ogień poszedł Mars. Planeta znajdowała się już daleko od Ziemi, nie spodziewałem się zatem rewelacji. Obserwacje rozpocząłem od mojego ulubionego okularu orto Zeiss O-10. I od razu zaskoczenie: tarczka wyrysowana niezwykle, wręcz niewiarygodnie precyzyjnie, w pięknym, soczystym kolorze. Obraz planety jest bardzo plastyczny, wyraźnie czuje się jej kulistą przestrzenność, zwłaszcza, że faza – mimo że niewielka – jest doskonale widoczna.
Średnica kątowa tarczy wynosiła zaledwie 10” – ponad dwukrotnie mniej niż podczas październikowej opozycji w 2020 r. Przy 120 x powiększeniu trudno w takich warunkach rozpoznać konkretne szczegóły na powierzchni, ale ciemniejsze partie tarczy są bardzo wyraźnie widoczne – również dzięki znakomitemu kontrastowi jaki charakteryzuje ten refraktor. Aberracja chromatyczna na poziomie, który trudno oddzielić od tego co daje okular i od wpływu mas powietrza. Nawet z najprostszym i mało „tolerancyjnym” okularem H-6 mm, obraz tarczy nie razi aberracją ani nie traci z jej powodu na precyzji.
Dla porównania sięgnąłem po współczesny, duży refraktor apochromatyczny SW 120ED, wyposażony w niskodyspersyjny obiektyw minimalizujący niemal całkowicie aberrację chromatyczną. Różnica okazała się niemal niezauważalna. RAO R-74 wykazywał aberrację chromatyczną na poziomie równie śladowym, co wyposażony w najwyższej jakości japońskie szkło FPL-53 refraktor ED…
Jednak największe wrażenie zrobiła na mnie próba z użyciem okularu o długiej ogniskowej i niewielkim powiększeniu, rzędu 60 x. Okular założyłem na koniec, właściwie przez pomyłkę, ale skoro znalazł się już w wyciągu – postanowiłem popatrzeć…
Przy tym powiększeniu tarczka Marsa była mikroskopijna, niemal na granicy rozmiarów krążka dyfrakcyjnego w instrumentach o mniejszej średnicy. O wypatrywaniu na niej detali nie można byłoby nawet marzyć. Dlatego gdy dostrzegłem na niej wyraźnie przyciemnienie, cofnąłem się zaskoczony, zastanawiając się co to za dziwna wada optyczna może odpowiadać za taki efekt. Dopiero po chwili zrozumiałem, że to co widzę, to po prostu ciemniejsze detale powierzchni. Nie do wiary – nigdy wcześniej nie miałem okazji obserwować ich przy tak minimalnym powiększeniu!
A jak wypadło porównanie obrazów Marsa ze współczesnym apochromatem ED? Sky-Watcher ma znacznie większą średnicę, obraz jest zatem zdecydowanie jaśniejszy. Być może to sprawiło, że obraz w „edku” wydał mi się w porównaniu z RAO blady, pozbawiony nasycenia i kontrastu. Co jednak ciekawe, przewaga starej japońskiej optyki nie była już tak oczywista w wypadku Jowisza, o czym za chwilę…
Gwiazdy i obiekty głębokiego nieba
Tego samego wieczora urządziłem sobie wycieczkę po głównych atrakcjach turystycznych styczniowego firmamentu, wśród których – oprócz kilku jasnych gwiazd o pięknym, wyraźnym kolorze, znalazły się oczywiście Plejady oraz mgławica M-42 w gwiazdozbiorze Oriona. Okazuje się, że nawet obserwacja zwykłych gwiazd jest dzięki temu teleskopowi niezwykłym przeżyciem.
Gwiazdy prezentują się punktowo, precyzyjnie, wręcz „sterylnie”. Potwierdziło się to, co zauważyłem podczas obserwacji Marsa: czysty, piękny obraz porażał swoją dosłownością i wrażeniem prawdziwości. Muszę powiedzieć, że od wielu lat nie doświadczyłem tego poruszającego uczucia, które towarzyszyło mi podczas pierwszych astronomicznych podbojów w czasach młodości. Punktowe szpileczki gwiazd żywo i naturalnie prezentujących swoje kolory sprawiają wrażenie, że nie dzieli nas od nich żadna optyka – patrzy się na nie tak, jakby się „tam” po prostu było…
Księżyc i testy fotograficzne
W końcu doczekałem się też możliwości spojrzenia na Księżyc. Obawiałem się, że okaże się on znacznie bardziej wymagający pod względem korekcji aberracji chromatycznej niż Mars czy gwiazdy. A tu znowu to samo – obraz „żyleta”, porażający precyzją, czystością i naturalnością. Przy powiększeniu 120x czarny pióropusz w Archimedesie pozwala naliczyć cienie kilkunastu szczytów na wale krateru, które znalazły się na drodze promieni słonecznych… Cienie są czarne, kontrast zdumiewający. Wszystko wydaje się tak naturalne, prawdziwe, że chciałoby się dotknąć!
Zachęcony tymi wynikami, w kwietniu tego roku przeprowadziłem testy fotograficzne, rejestrując obraz Księżyca za pomocą kamery ZWO ASI 178 MC oraz teleskopu RAO R-74 umieszczonego na współczesnym montażu Bresser EXOS-2. Każdy z obrazów jest wynikiem obróbki ok 1,5 tys. zdjęć poddanych stackowaniu. Oto efekty, których nie powstydziłby się moim zdaniem żaden współczesny apochromat wysokiej klasy:
Czy dodanie soczewki Barlowa i zwiększenie ogniskowej pozwoliłoby przy tak niewielkim obiektywie uzyskać jeszcze większą precyzję drobnych szczegółów? Pod koniec lipca przeprowadziłem taką próbę – tutaj możecie przekonać się jakie były jej efekty!
RAO R-74 kontra Skylux
Wspominałem już (i zrobię to jeszcze za chwilę) o porównaniu obrazu z Royal Astro oraz ze współczesnego niskodyspersyjnego refraktora ED wysokiej klasy. Ciekawi Was jak wypadłoby porównanie ze zwykłym, współczesnym achromatem?
Przypadek sprawił, że podczas testów wizualnych miałem do dyspozycji popularny teleskop Bresser Skylux o zbliżonej do RAO średnicy (70 mm). Wydawało mi się, że jest to przyzwoity achromat nadający się całkiem nieźle do obserwacji Księżyca. Jednak tylko do czasu tego testu, który pokazał miażdżącą różnicę jakości obrazu. Zamglenie, brak kontrastu, przebarwienia i aberracja chromatyczna dająca się we znaki zwłaszcza na krańcach pola widzenia, do tego fioletowe, mdłe cienie… To wszystko dostrzegłem z całą wyrazistością dopiero, gdy zestawiłem obraz ze Skyluxa z tym, co pokazał Royal Astro. Skylux to z pewnością całkiem przyzwoity refraktor w swojej kategorii cenowej, jednak w trosce o własną reputację powinien on unikać przebywania w bezpośredniej bliskości teleskopów Royal Astro R-74!
Jowisz
Choć jasności Marsa i Jowisza na niebie bywają najczęściej podobne, znajdujący się znacznie dalej Jowisz ma podczas obserwacji z Ziemi zdecydowanie mniejszą jasność powierzchniową. Jak to możliwe? Największa planeta Układu Słonecznego osiąga w najlepszych warunkach obserwacyjnych niemal dwukrotnie większą średnicę kątową tarczy niż Mars, zatem podobna ilość docierającego do nas światła rozkłada się na czterokrotnie większą powierzchnię widomą. Ot i cała tajemnica – jasność tarczy Jowisza oglądanego w powiększeniu jest wyraźnie mniejsza niż w wypadku Marsa.
Obraz Jowisza w RAO R-74 okazał się nadal znakomity, precyzyjny, bogaty w detale i pięknie oddający przestrzenność planety z jej biegunowymi pociemnieniami. Jednak w wypadku Jowisza, średnica 76 mm daje już o sobie znać. Przypominamy sobie, że miedzy nami a planetą znajduje się instrument o ograniczonych możliwościach i że właśnie zbliżamy się do granicy optymalnych parametrów. Odniosłem wrażenie, że większa średnica i dodatkowa dodatkowa ilość światła pozwoliłaby poprawić nieco kontrast, uwydatniając szczegóły. Zwłaszcza, że Jowisz znajdował się zaledwie 17 stopni nad horyzontem, co obniżało jasność planety.
Wrażenie to potwierdziło porównanie z obrazem ze Sky-Watchera 120ED. Trudno powiedzieć by obraz z „edka” był bogatszy w detale, ale niektóre z nich były zdecydowanie lepiej widoczne. Paradujący właśnie przed tarczą Jowisza Ganimedes był w RAO R-74 raczej słabo widoczny, podczas gdy w 120-milimetrowym Sky-Watcherze widoczny był bez trudu.
Co zaskakujące, w wypadku zdjęć różnica między refraktorami jest niemal nieuchwytna:
Saturn
Koniec lipca i początek sierpnia to w tym roku czas największego zbliżenia Saturna do Ziemi. W czasie przypadającej na 2 sierpnia opozycji planeta znajduje się ok. 1,2 mld km od nas, oddalając się w najmniej korzystnym obserwacyjnie czasie na odległość ok. 1,7 mld km. Jak widać przy rozmiarach orbity Saturna wahania rozmiarów i jasności planety są niewielkie w porównaniu z np. Marsem. Dla jakość obrazu planety większe znaczenie może mieć jej wysokość nad horyzontem, która obecnie jest niestety bardzo niewielka, wpływając na zmniejszenie jasności, a także zaburzając ostrość. Być może ten czynnik sprawił, że Saturn obserwowany przez 76 mm obiektyw wydawał się już zbyt ciemny aby można było mówić o pełnym komforcie. Tutaj większa średnica zdecydowanie poprawiłaby sytuację.
W wypadku zdjęć deficyt ilości światła stosunkowo łatwo nadrobić wydłużając ekspozycję. Zrobione 30 lipca zdjęcie nie odstaje moim zdaniem precyzją i jakością od efektów uzyskiwanych za pomocą refraktora SW 120ED.
Podsumowanie
Doświadczenia te potwierdzają, że nie ma instrumentu sprawdzającego się równie dobrze w wypadku każdego typu obiektu. Nawet każda z planet ma swoją specyfikę sprawiającą, że to co okazuje się mankamentem w wypadku Marsa, może być atutem w wypadku Jowisza. Czy zamierzam przez to powiedzieć, że dla każdej z planet powinniśmy mieć osobny, zoptymalizowany pod jej kątem teleskop…? Choć może się to wydawać absurdalne, wielu wytrawnych obserwatorów planet kompletuje swój arsenał właśnie w ten sposób, poszukując instrumentów odpowiednich dla Marsa, Jowisza, Saturna czy Wenus…
Co do teleskopu… Jest to zaskakujący przyrząd. Zauważyłem to już przy pierwszym spojrzeniu przez niego, obserwując widok za oknem – w dzień, przez szybę, z przypadkowym, byle jakim okularem. A jednak od razu uderzyło mnie, że dzieje się coś dziwnego – oko jakby kleiło się do obrazu, jakby nie chciało się przestawać patrzeć. Coś sprawiało, że dawało to dziwną satysfakcję i przyjemność, wręcz rodzaj ulgi – pomimo, że w tych dziennych warunkach i przy zniekształceniach powodowanych przez szybę nie można było mówić o robiącej wrażenie jakości obrazu.
Uwierzcie – było to tak dojmujące uczucie, że wprawiło mnie naprawdę w osłupienie. Nie wiedziałem jeszcze wtedy, że wprawianie obserwatorów osłupienie to specjalność tego teleskopu…
Zobacz także:
- Księżycowy spacer z refraktorem RAO R-74
- Royal Astro R-74: Król przybywa do Polski
- Royal Astro R-74. Renowacja: cz. 1
- Royal Astro R-74. Renowacja: cz. 2
- Royal Astro R-74. Renowacja: cz. 3